Po odzyskaniu niepodleglosci w 1918 roku Polska cierpiala na gigantyczny glod mieszkaniowy. Problem ten przez cale dwudziestolecie probowali rozwiazac roznego rodzaju zapalency, spolecznicy, ludzie z misja. Bezskutecznie.
W 1989 roku Polska znow znalazla sie w punkcie wyjscia. Tanich mieszkan jak nie bylo, tak nie ma. Kolejne pomysly na rozwiazanie problemu mieszkaniowego okazuja sie gorsze od poprzednich, a luki prawne w istniejacym systemie bezwzglednie wykorzystuja banki, deweloperzy i czysciciele kamienic. Wielu obywateli radzi sobie wiec, jak moze, wegetujac, oszukujac, adaptujac sie. Umowy kredytowe podpisaly prawie dwa miliony Polakow.
Slowo "dom" odmieniane w tej ksiazce przez wszystkie przypadki nie kojarzy sie im ze stabilizacja ani spokojem, a wiekszosc opowiedzianych tu historii jest tragiczna. Zeby ich wysluchac, Filip Springer trafil do mieszkania w piwnicy, kontenerze, garazu i malej gastronomi na piatym pietrze kamienicy. I przekonal sie, jak rzeczywistosc moze roznic sie od marzen.
Ksiazka powstala dzieki Stypendium Fundacji Herodot im. Ryszarda Kapuscinskiego
"Ta ksiazka budzi zlosc. Najpierw na przedwojenne elity, ktore nie zrobily w tej sprawie nic. A potem na elity III RP, ktore uznaly, ze sprawe zalatwi wolny rynek. Springer opisuje przeklety polski problem mieszkaniowy, zaglada do ogloszen drobnych, piwnicznych klitek po tysiac szescset zlotych za miesiac, pokojow sublokatorskich przedzielonych mebloscianka. Przypomina historie upadlych deweloperow, kredytow we frankach, czyscicieli kamienic i nieprawdopodobnego cwaniactwa, ktore na braku mieszkan zeruje. Znakomity reportaz o zaniedbaniach dwudziestopieciolecia, po ktorym czekoladowy orzel nie bedzie juz taki slodki." Grzegorz Sroczynski, "Gazeta Wyborcza"