Kto by pomyslal, ze odebrany odruchowo nad talerzem parujacych klusek telefon zmieni moje zycie o 180 stopni. Ze wyladuje w mieszkaniu wielkosci komorki pod schodami, zaczne systematyczna walke z charczacym kiblem i tetrisem gratow uzbieranych w ciagu dwoch lat zmian, upychanych skrupulatnie w wolne dziury dwudziestu siedmiu metrow lodzkiej kawalerki. Kto by przypuszczal, ze w koncu rzuce wszystkim w pizdu, zaciagne drugi hipoteczny i wyniose sie na przedmiescia juz nie sama, a z rodzina w pelnym znaczeniu tego slowa.
Nie ja. Ja sie nie spodziewalam.
Ta ksiazka to zapis ewolucji kobiety. O tym, jak Pikachu zmienil sie w Raichu. O tym, jak karmilam sie dystansem do siebie, oczekiwan i odbioru rzeczywistosci, zeby nikogo nie zabic, nikogo nie zabic i przypadkiem, gdybym sie kiedys zapomniala - nikogo nie zabic. O tym, jak sie kocha, nawet kiedy sie watpi, i o tym, jak mezczyzni wierza w depilacje bikini peseta. O wszystkim. Serio.